Stan Diany nieco się poprawił. Mimo tego małego szczęścia, mojej
głowy nie może opuścić jedna, ciążąca myśl.
Intuicja podpowiada mi, że to nie koniec moich zmartwień. Mam nadzieję, że to tylko atak jakiejś paniki. Gorzej chyba już być nie może, prawda?
Intuicja podpowiada mi, że to nie koniec moich zmartwień. Mam nadzieję, że to tylko atak jakiejś paniki. Gorzej chyba już być nie może, prawda?
Dziewczyny siedzą cicho, są chyba bardzo
zmęczone. Jestem im wdzięczna, że są tutaj i chociaż ciężko się ze mną w tej
chwili dogadać, nie odchodzą. Poczucie, czyjejś obecności jest bardzo
uspokajające.
Mojego taty nie ma przy mnie z dobrą
godzinę. Jestem tym odkryciem zaniepokojona. Byłam pewna, że nie opuści sali
nawet na moment. Informuję dziewczyny, i ruszam w poszukiwaniu taty.
Okropnie wyczerpana, nie mam za dużo siły.
Idę wolno. Tempem na jaki pozwala mi organizm.
Po drodze, odszukuję w mojej torebce,
telefon. Zamierzam zadzwonić do taty, ale dostrzegam, że telefon jest zupełnie
rozładowany.
Prycham.
Po prostu super.
Zjeżdżam windą i nareszcie docieram do
wyjścia. Może jest na zewnątrz? Oby...
***
Wychodząc, widzę duże zamieszanie. Kilku
dziennikarzy którzy pchają się na wszystkie możliwe strony. Jedni próbują wejść
do środka, jednak ochrona uniemożliwia jakiekolwiek wejście.
Co tu się wyprawia, do cholery!
Chcę się jakoś przez nich przedrzeć, ale
ci ludzie chyba nie zwrócili na mnie najmniejszej uwagi. Liczą tylko na
dostanie się do środka.
- Bo im się uda - mówię sama do siebie,
próbując wyjść z tego tłoku.
Nie było łatwo, ale znalazłam jakąś drogę
ucieczki. Jednak zostaje nieszczęśliwie popchnięta przez kogoś. Nogi odmawiają
mi zupełnie posłuszeństwa i upadam. Nie miałam nawet siły, aby w jakikolwiek
sposób utrzymać równowagę. Chyba powinnam odpocząć. Ale przecież w obecnej
sytuacji i tak nie zasnę.
Naprawdę, nie czuję się najlepiej.
- Olivia? - znam skądś ten głos...
Podnoszę głowę i już wiem do kogo należy.
- Hej Tom - witam się bez większego
entuzjazmu. Nie mam na to siły... - Co tu robisz?
- Mój przyjaciel miał wypadek na skoczni -
zaczyna z nietęgą miną. To chyba coś poważnego. - Ale zaraz, zaraz. Co ty tu
robisz?
I trafił. Opuściłam głowę i mocno
zamknęłam oczy, aby łzy napływające do oczu nie mogły ujrzeć światła dziennego.
Ale to chyba nie pomaga. Już po chwili
czuję na policzkach słone kropelki. Zapewne myśli sobie teraz, że jestem jakąś
histeryczką. Ryczę jak głupia, leżąc na ziemi nie mając siły wstać.
- Ejj, co jest? - ponownie pyta i siada
obok mnie.
- Diana tu jest... - odpowiadam
zachrypniętym głosem. Nie mam ochoty wdawać się w szczegóły, więc mam nadzieję,
że obejdzie się bez kolejnych pytań.
- Powinnaś odpocząć, nie wyglądasz za dobrze
- mówi i przytula mnie. Tak po prostu.
- Nie mogę jej zostawić. - szepczę i nieco
mocniej się w niego wtulam. Ten człowiek jest naprawdę miły. Nic dziwnego, ze
Diana się w nim zadurzyła. Ahh... Siostra, on tu jest i masz mi tu zaraz się
obudzić.
- Masz siłę, aby wstać? - Kolejne pytanie.
Ugh... Kręcę przecząco głową. - Odwiozę cię do
domu - Dopowiada i bierze mnie na ręce. Nie walczę z nim. Wkrótce z wyczerpania
i tak zasypiam.
***
Próbuję otworzyć oczy, jednak jasność,
która do mnie dociera uniemożliwia to. Mój stan jest o niebo lepszy niż
wczoraj. Nareszcie czuje się wypoczęta.
Gdyby nie fakt, że moja siostra jest w
szpitalu jeszcze chwilę bym poleniuchowała. Ktoś pomyślał i podłączył mój telefon, aby mógł się swobodnie naładować. Chwała mu. Sięgam po niego i widzę 3
nieodebrane wiadomości. Dwie od taty i jedna od nieznajomego.
Od: Tatuś ♥
Tom poinformował mnie, że odwiózł Cię do
domu. Gdyby coś się działo, na pewno dam ci znak.
Od: Tatuś ♥
Stan Diany się polepszył!
Przecieram oczy i czytam jeszcze raz.
Kiedy dociera do mnie treść tej drugiej wiadomości od razu wyskakuję z łóżka by się ogarnąć. Wykonanie porannej toalety o dziwo nie trwało tak długo jak zwykle.
Biegiem schodzę na dół i biorę jabłko.
Przed domem widzę mamę Emmy. Najwidoczniej czekała na mnie. To miłe.
- Wchodź, podwiozę cię. - Mówi z
uśmiechem, a ja nie umiem odmówić.
Droga mija szybko, a to za sprawą naprawdę
miłej rozmowy z naszą sąsiadką. Jak to dobrze mieć takich miłych ludzi, wokół
siebie. Wibracja mojego telefonu, przypomina mi o jeszcze jednej nieodebranej
przeze mnie wiadomości. Zupełnie o niej zapomniałam...
Od: Nieznany
Jestem w szpitalu. Miałem wypadek na
skoczni. Mogłabyś dać, chociaż jeden znak życia. Ciągle o Tobie myślę. Tak ciężko
coś napisać?
Ten człowiek chyba naprawdę pomylił numery. Powinnam go, o tym poinformować.
Ten wypadek to moja wina.
O cholera. Jaka ja byłam głupia... Mogłam napisać, chociaż o tej głupiej pomyłce. Tak, obyłoby się bez niepotrzebnych wypadków i zmartwień.
Olivia, Olivia, Olivia. Ty zawsze
wpadniesz w jakieś kłopoty.
Piekło na mnie czekaj oj czeka.
Do: Nieznany
Um... Przepraszam Cie, że piszę dopiero
teraz, ale myślałam, że to jednorazowa pomyłka. Musiał Pan pomylić numery. Mam
nadzieje, że wszystko w porządku.
Szybko wysyłam i zmierzam w kierunku sali, w której leży moja siostra. Chcę uspokoić myśli, jednak cały czas przypominam sobie o nieznajomym.
Chciałabym go poznać. Ale po tym
wszystkim, wyszłabym na kretynkę.
- Cześć tato - Oznajmiam i od razu do niego podchodzę. Przytula mnie i podejrzewam, że to z tego całego szczęścia. Bo przecież, moja siostra nareszcie czuje się lepiej. Tak strasznie się o nią bałam. Nie mogę jej stracić. Mimo trudnych chwil, wielu kłótni nadal jest moją kochaną siostrą.
Gdyby nie ona, sama nie wiem co by się ze
mną działo. Po śmierci mamy, to ona przyczyniła się do tego, że żyję.
Może do pełni szczęścia czegoś mi jeszcze
brakuje, ale dzięki niej, jest o wiele lepiej.
- W nocy był u niej Tom. - Mówi do mnie z
uśmiechem. - Nie wiem, jak on namówił, do tego te stado pielęgniarek. - Śmieję
się. Te baby są naprawdę wredne. Chyba zadziałał na nie, urok osobisty Toma.
Cóż... Niech nie liczą na coś więcej. - I później, było już tylko lepiej. -
Kończy. I hola hola! Czy ja widzę łzy w jego oczach?!
Tatoo... Proszę, nie teraz
Tatoo... Proszę, nie teraz
- Może powiedział jej coś ważnego? Tato,
spójrz na to z tej strony my tu siedzimy z nią cały czas i mówimy do niej
wszyscy na raz. Jestem pewna że nas słyszy, a przynajmniej chce nas słyszeć ale
może po prostu nie wie kogo słuchać. Ona też widocznie potrzebowała tego
spokoju i ciszy. Tak samo jak ja. Tej nocy w końcu odpoczęłam i poukładałam
sobie wszystko w głowie i jestem pewna że gdy ona też odpocznie to się obudzi.
Zwłaszcza jeśli będzie blisko niej Tom.
- Słonko... ty sądzisz że ona i Tom... coś
między nimi może być?
- Nic nie zauważyłeś? Są w sobie zakochani
po uszy, ale żadne z nich nie chce tego przyznać.
- Jej, Olivia powiedz mi kiedy wy mi tak
wydoroślałyście?
- No wiesz tato, prawdopodobnie wtedy kiedy
ty byłeś pochłonięty pracą... ale nie martw się, sam dobrze wiesz że Tom to
wspaniały chłopak w sam raz dla Diany. - odpowiadam z chytrym uśmieszkiem na
twarzy tym samym kończąc ten temat.
- Idę po kawę też chcesz? - z ust sąsiadki
pada pytanie po czym orientuję się że ona cały czas tu stała i słyszała całą
naszą rozmowę.
- Nie,
dziękuję.
- Gdybyście czegoś potrzebowali wiecie
gdzie mnie szukać. - Odpowiada z ciepłym uśmiechem kobieta po czym znika za
drzwiami. Patrzę na tatę i w mojej głowie formułuje się już kolejna myśl i
kolejna historia miłosna. To aż dziwne że tak dokładnie potrafię stworzyć
historie miłosne wszystkich wokół mnie ale o sobie jakoś ciągle zapominam.
***Tom***
Mam dziwne wrażenie że to spotkanie z
Olivią w szpitalu wcale nie było przypadkowe i ono musi mieć jakieś
"trzecie dno".
Ale ta wiadomość o Dianie? Kompletnie zawaliła mnie z nóg. Nie mam pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Diana w szpitalu, Andreas w szpitalu, Olivia jakby popadała w jakąś depresję czy coś.
Ale ta wiadomość o Dianie? Kompletnie zawaliła mnie z nóg. Nie mam pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Diana w szpitalu, Andreas w szpitalu, Olivia jakby popadała w jakąś depresję czy coś.
Kurde ludzie serio? Teraz aby patrzeć, aż
ze mną coś się stanie. Co do Diany to naprawdę mi jej szkoda. To świetna
dziewczyna i kiedy w nocy do niej mówiłem czułem że mnie słucha i się do mnie
uśmiecha. Dość długie namawianie tych jędz, zwanych pielęgniarkami na 5 minut
sam na sam z nią, naprawdę się opłacało. Gdy dziś rano dowiedziałem się że jest
z nią coraz lepiej poczułem ciepły, miły dreszcz opanowujący moje ciało.
Czuję że Diana przetrawiła to co do niej mówiłem i cieszy mnie to. Ale jest jeszcze Andreas.
Leży zaledwie 2 sale dalej od Diany a ja jak głupi ciągle latam od sali do sali by wiedzieć wszystko o ich stanach. Przez te biegi zrzucę co najmniej 5 kilogramów. Jedno szczęście w całym tym nieszczęściu.
Czuję że Diana przetrawiła to co do niej mówiłem i cieszy mnie to. Ale jest jeszcze Andreas.
Leży zaledwie 2 sale dalej od Diany a ja jak głupi ciągle latam od sali do sali by wiedzieć wszystko o ich stanach. Przez te biegi zrzucę co najmniej 5 kilogramów. Jedno szczęście w całym tym nieszczęściu.
- Przepraszam Pana... - z rozmyślań
wyciąga mnie głos zza pleców. Od razu poznaję że to głos jednej z pielęgniarek
ale o dziwo nie jest on oschły jak zwykle lecz ciepły i serdeczny. - ... ale
musimy zabrać pacjenta na badania.
- Czy mogę przy nim być? - pytam
niepewnie.
- Niestety na salę nie mogę pana wpuścić.
- odpowiada kobieta.
Podążam wzrokiem za nieprzytomnym
przyjacielem którego dwie kobiety wyprowadzają z sali. Coś we wnętrz mnie każe
mi iść za nimi. Jakie do cholery badania oni chcą mu robić? Przecież on jest
nieprzytomny!
Znowu mam mętlik w głowie. Odwracam się w drugą stronę i co widzę? Widzę Dianę, którą dwie pielęgniarki również wyprowadzają z sali. Co się tu do cholery dzieje?! Zerkam jeszcze czy przyjaciel jest w zasięgu mojego wzroku i na szczęście jeszcze go zauważam i znowu zrywam się do biegu. Muszę widzieć gdzie oni go zabierają. Chwilę później docieramy do sali z numerem 40. Wbrew temu czego się spodziewałem on nie ma żadnych badań. Po prostu umieszczają go wraz z łóżkiem pod oknem po czym opuszczają salę i znajdujemy się w niej już tylko we dwóch. Ale nie na długo. Nie upłynęły nawet dwie minuty gdy do sali wkroczyły kolejne pielęgniarki z pacjentem. A kto był tym pacjentem?
DIANA!
Czy ktoś mi w końcu wytłumaczy o co tu chodzi?! Jej łóżko zostaje umiejscowione obok łóżka Andreasa. W tym momencie dzieli ich jedynie ja i szafka nocna. Na sale wparowuje równie zdziwiony ojciec Diany, a za nim Olivia.
Znowu mam mętlik w głowie. Odwracam się w drugą stronę i co widzę? Widzę Dianę, którą dwie pielęgniarki również wyprowadzają z sali. Co się tu do cholery dzieje?! Zerkam jeszcze czy przyjaciel jest w zasięgu mojego wzroku i na szczęście jeszcze go zauważam i znowu zrywam się do biegu. Muszę widzieć gdzie oni go zabierają. Chwilę później docieramy do sali z numerem 40. Wbrew temu czego się spodziewałem on nie ma żadnych badań. Po prostu umieszczają go wraz z łóżkiem pod oknem po czym opuszczają salę i znajdujemy się w niej już tylko we dwóch. Ale nie na długo. Nie upłynęły nawet dwie minuty gdy do sali wkroczyły kolejne pielęgniarki z pacjentem. A kto był tym pacjentem?
DIANA!
Czy ktoś mi w końcu wytłumaczy o co tu chodzi?! Jej łóżko zostaje umiejscowione obok łóżka Andreasa. W tym momencie dzieli ich jedynie ja i szafka nocna. Na sale wparowuje równie zdziwiony ojciec Diany, a za nim Olivia.
- Wiecie co tu się dzieje? - pytam ich sam
nie wiem czy bardziej zdziwiony czy zdenerwowany.
- Chciałam zapytać o to samo. - odpowiada
z wielkimi oczami Olivia. - Tatoo...?
- Ale ja nie mam nawet zielonego pojęcia
przecież mieli ją zabrać jedynie na badania, a tymczasem żadnych badań nie
było. - odpowiada niepewnie.
- Badania? On też miał ja mieć, ale
przecież oboje są nieprzytomni. Nic z tego nie rozumiem. - mówię zrezygnowany.
- Dobra dzieciaki mniejsza z tym - słyszę
głos mężczyzny. - przyniosę wam gorącą czekoladę. - po czym opuszcza salę ale
jego nieobecność uzupełniają sąsiadki Olivii - Lily i Emma.
-I jak podoba się niespodzianka? - pyta
jedna z nich. To właśnie jeden z tych momentów w których stają się do siebie
podobne jak dwie krople wody, a ja po prostu nie potrafię ich odróżnić.
Zdezorientowani wymieniamy się z Olivią spojrzeniami.
- Jaka niespodzianka. - pyta.
- Wiemy że się znacie i lubicie a skoro i
tak spędzacie teraz praktycznie całe dnie w szpitalu i latacie jak głupki od
sali do sali to pomyślałyśmy że fajnie by było gdybyście spędzali ten czas przy
nich ale w jednej sali. - odpowiada, tym razem jestem już pewien że to Lily.
Jej niezawodne "oczko" przy każdej niespodziance zawsze ją zdradza.
- Woow no jak dla mnie pomysł świetny ale
muszę powiedzieć że napędziłyście mi niezłego stracha gdy pielęgniarka
wspomniała mi o jakichś badaniach. - odpowiadam z głupim uśmiechem.
- Oj przepraszamy no, ale inaczej nie
zgodzilibyście się na zmianę sali. - zaśmiały się obie. - a wiecie mimo
że mama tu pracuje to wcale nie łatwo było jej przekonać do tego pomysłu
lekarza dyżurującego.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~