"-Hej Słonko to twoja wata cukrowa,
dokładnie taka jaką lubisz.- powiedział z promiennym uśmiechem wysportowany
blondyn.
-Jak ty o mnie dbasz, dziękuję. -
Odpowiadam. Udajemy się w stronę karuzeli, tylko której? Przecież to wesołe
miasteczko, tutaj karuzela karuzelę karuzelą pogania. Ale nie, wybrał tą
największą. Jak ja kocham karuzele! A on to doskonale wie.
- No to wszystkiego najlepszego
misiu.- Faktycznie dziś są moje urodziny. Na śmierć zapomniałam, ale on pamięta
o wszystkim. Jest idealny, po prostu wymarzony! To spełnienie marzeń. Tak
bardzo go kocham.
- Jejkuu dziękuję, nie musiałeś.
Objął mnie w pasie i wziął na ręce. Idziemy tak przez cały plac, a ludzie
patrzą się na nas jakbyśmy byli jakimiś kosmitami. Ale przecież to nic dziwnego
że go kocham, prawda? I już prawie jesteśmy przed karuzelą, kiedy nagle zmienia
kierunek i udajemy się w zupełnie nieznane mi miejsce.
- Zaraz, dokąd mnie niesiesz? Myślałam że idziemy na karuzelę. - Mówię zdziwiona. Ale on bez odpowiedzi cmoknął mnie tylko w czoło i przyspieszył kroku. Doszliśmy na polanę, gdy powiedział do mnie:
- Zaraz, dokąd mnie niesiesz? Myślałam że idziemy na karuzelę. - Mówię zdziwiona. Ale on bez odpowiedzi cmoknął mnie tylko w czoło i przyspieszył kroku. Doszliśmy na polanę, gdy powiedział do mnie:
-Wiem że nie lubisz niespodzianek,
ale proszę cię, zaufaj mi i zamknij oczka.
-Alee...- Musnął nosem po moim
policzku, przerywając mi i szepnął mi do ucha:
-Kochasz mnie?
-Przecież wiesz że tak.
-Więc zaufaj mi i ten jeden raz,
zamknij dla mnie swoje śliczne oczka. - Po czym pocałował mnie. Nie mogłam mu
odmówić, mimo że niespodzianki to mój "wróg". Z uśmiechem na twarzy
spojrzałam na niego i spełniłam prośbę. Prowadzi mnie... gdzieś, nie wiem
gdzie, nic nie widzę. -Teraz już możesz otworzyć oczy. -powiedział, a w jego
głosie wyczułam dumę i zachwyt z siebie. Posłusznie podnoszę powieki, a widok
który ukazuje się moim oczom, zapiera mi dech w piersiach. Stoję jak wryta i
wpatruję się w...to. Chyba polubię niespodzianki! -I jak? - pyta po chwili
wesoły chłopak. -Wiem, że zawsze chciałaś polecieć balonem więc...oto on.
-Jesteś najlepszy!! - krzyczę i ze
szklanymi ze szczęścia oczami rzucam mu się na szyję. Chyba się tego nie
spodziewał bo oboje upadamy na ziemię. Patrzę na niego chwilę i zaraz wybuchamy
śmiechem.
-To co, idziemy? -pyta kiedy już się
podnieśliśmy.
-No jasne! Ale czy ty umiesz tym
sterować? -pytam trochę z niedowierzaniem.
-Nie. -odpowiada bez większych
skrupułów, zaraz po tym jak wystartowaliśmy.
-Że co!? -krzyczę, a moje serce bije
tak jakby miało za chwilę wyskoczyć mi z piersi.
-Oj przecież żartuję noo, umiem
latać balonem, nie martw się. -uspokaja mnie i sprzedaje mi całusa w czubek
nosa. Chwilę później jestem już o wiele spokojniejsza, on chyba wszystko umie.
Nagle poczułam jak jego ciepłe dłonie obejmują mnie w talii, po czym obraca mnie
i przyciąga do siebie. Stoimy w milczeniu, wpatrując się w siebie i nawet nie
zorientowałam się kiedy nasze twarze tak się zbliżyły. Całe moje ciało
przechodzi ciepły, miły dreszcz, a nasze usta dzielą już dosłownie milimetry
i..."
-Kochanie, czas wstawać. -mówi do
mnie, a ja z mieszanymi uczuciami, ale z uśmiechem na twarzy otwieram oczy. O
dziwo widzę tatę. Nie mojego blondyna.
-A gdzie jest...? -pytam trochę
smutna, raczej sama siebie ale chyba tata słyszał moje pytanie bo patrzy się na
mnie zdziwiony, jakby miał wybuchnąć śmiechem.
-Kto taki kochanie? -pyta z
podejrzliwym uśmieszkiem.
-Nie, nie nikt tatusiu. - odpowiadam
nieco zawiedziona.
-No dobra to ubieraj się, a ja
wychodzę do pracy, w kuchni na stole czeka na ciebie śniadanko. -powiedział
tata i poczochrał moje włosy, po czym udał się w stronę drzwi. -A i Diana
chciała bym ci przekazał, że jak już dojdziesz do siebie to idź do domu
sąsiadów. Dziewczyny będą tam na ciebie czekać. -dopowiada i wychodzi z mojego
pokoju z uśmiechem. Siedzę zaspana na łóżku, bez żadnej myśli w głowie i jedyne
co robię to wpatruję się w okno. Jakieś 5 minut później udało mi się z wielkim
bólem wygramolić z łóżka. Udałam się do łazienki, by wykonać poranną toaletę.
Zupełnie żywsza, wyszłam po kilkunastu minutach i wróciłam do pokoju w
poszukiwaniu komórki. Każdego dnia zajmuje mi to zazwyczaj kilka minut ale dziś
to będzie nico trudniejsze zadanie. Mój pokój wygląda jak istne pobojowisko.
Zupełnie jakby przeszło przez niego tornado. Przewalam wszystko z kąta w kąt
ale nigdzie ani śladu mojej komórki.
-Gdzie ona do cholery jest?!
-krzyczę poirytowana sama do siebie i jak na zawołanie, słyszę dzwonek mojego
telefonu. Tylko teraz pozostaje zasadnicze pytanie: Skąd on dochodzi? Biegam po
pokoju, gdy nagle widzę wystającą z szafy torebkę, którą poprzedniego dnia
miałam u Toma. Moja intuicja mnie nie zawiodła i znalazłam w niej telefon.
Patrzę na wyświetlacz i oczom nie wierzę. Ale jak to! 15 wiadomości, 47
nieodebranych połączeń. Co ja wczoraj wyrabiałam? Zupełnie nic nie pamiętam.
Schodzę na dół, by zjeść śniadanie, jest godzina 9:30. Przeglądam wiadomości,
większość z nich, mają nadawców i wyglądają jakby pisały je małe dzieci. Ale to
nic, powoli przypominam sobie wszystkie poznane wczoraj osoby.
Stan
w jakim je ostatnio widziałam, wyjaśnia pochodzenie tych
"hieroglifów". Moją uwagę przykuwa jednak jakiś nieznany numer, który
jak widać dzwonił do mnie 10 razy w przeciągu godziny i wysłał mi 3 wiadomości.
Jedząc naleśniki z nutellą (tata wie że je kocham *,*) zastanawiam się do kogo
może należeć ten numer. Nic mi jednak nie przychodzi do głowy, więc
postanowiłam przeczytać wiadomości od tej "nieznanej ninji".
"Hej
kochanie, dlaczego nie odbierasz? Proszę cię oddzwoń jak tylko przeczytasz tą
wiadomość."
Tak
właśnie brzmi pierwsza z nich.
Kolejna:
"Skarbie mam dla ciebie niespodziankę, ale musisz w końcu odczytać moją
wiadomość na portalu. Kocham mocno ".
Dziwne... Kto to może być? Została jeszcze
jedna wiadomość. Może ona coś wyjaśni.
"Nie
mam z tobą kontaktu od 2 dni, co się dzieje? Proszę odezwij się. Tak bardzo się
boję. Twój Andiś"
No
to już co nieco wiem. Autor tych wszystkich wiadomości to jakiś Andi, ale ja
przecież do cholery żadnego Andiego nie znam.
Jest sobota, nie będę zadręczać się jakimś niezrównoważonym kolesiem. Schowałam telefon do kieszeni spodni i skończyłam śniadanie. Jeszcze z grubsza sprzątnęłam w domku i poszłam do łazienki ogarnąć włosy. Przy okazji poprawiłam też makijaż i punkt 10:00 jestem już gotowa na nowy dzień. Zgodnie z prośbą Diany udałam się pod dom sąsiadów. Drzwi otworzyła mi wysoka, szczupła kobieta, o ciepłym, promiennym uśmiechu.
-Dzień dobry. Jestem Olivia. -mówię troszkę zawstydzona.
-Och, to ty jesteś Olivia. Jak miło mi cię poznać. Dziewczynki mówiły mi że mamy przesympatyczne siostry w sąsiedztwie. Jestem Celina, mama Lily i Emmy. -odpowiada kobieta, uśmiechając się do mnie ciepło. -Wejdź kochanie do środka, a ja już wołam do ciebie dziewczyny. Twoja siostra też u nas jest. Chyba złapałyście kontakt, co?
-Tak, pani córki są naprawdę miłe, świetnie się z nimi rozmawia i tak miło razem spędzamy czas.
- No dobra, przejdź do salonu a ja pójdę po dziewczyny. -mówi kobieta, po czym znika za drzwiami, prowadzącymi najprawdopodobniej na górę. Wchodzę do dużego, przestronnego pomieszczenia, pięknie udekorowanego o pudrowych ścianach. Tu jest taki porządek, zupełne przeciwieństwo mojego pokoju. Widać tu kobiecą rękę. Na ścianach wiszą zdjęcia. Od razu rozpoznaję na nich Emmę. Jest tak dziwnie podobna do mnie kiedy byłam mała. Nagle słyszę jak do salonu wpadają rozbawione siostry, a zaraz za nimi moja siostrzyczka.
-Cześć Olivia! -Emma rzuca mi się na szyję.
- No hej wam. - odpowiadam roześmiana.
-To co? jesteśmy już w komplecie, więc idziemy? - pyta Diana
-Dokąd? -pytam jak zawsze zacofana i zupełnie nie w temacie.
-Do wesołego miasteczka kochana. -Lily odpowiada na moje pytanie, po czym Emma łapie mnie za rękę i ciągnie w kierunku drzwi. Znam ją od wczoraj, a czuję że jest mi bliska jak moja siostra.
Jest sobota, nie będę zadręczać się jakimś niezrównoważonym kolesiem. Schowałam telefon do kieszeni spodni i skończyłam śniadanie. Jeszcze z grubsza sprzątnęłam w domku i poszłam do łazienki ogarnąć włosy. Przy okazji poprawiłam też makijaż i punkt 10:00 jestem już gotowa na nowy dzień. Zgodnie z prośbą Diany udałam się pod dom sąsiadów. Drzwi otworzyła mi wysoka, szczupła kobieta, o ciepłym, promiennym uśmiechu.
-Dzień dobry. Jestem Olivia. -mówię troszkę zawstydzona.
-Och, to ty jesteś Olivia. Jak miło mi cię poznać. Dziewczynki mówiły mi że mamy przesympatyczne siostry w sąsiedztwie. Jestem Celina, mama Lily i Emmy. -odpowiada kobieta, uśmiechając się do mnie ciepło. -Wejdź kochanie do środka, a ja już wołam do ciebie dziewczyny. Twoja siostra też u nas jest. Chyba złapałyście kontakt, co?
-Tak, pani córki są naprawdę miłe, świetnie się z nimi rozmawia i tak miło razem spędzamy czas.
- No dobra, przejdź do salonu a ja pójdę po dziewczyny. -mówi kobieta, po czym znika za drzwiami, prowadzącymi najprawdopodobniej na górę. Wchodzę do dużego, przestronnego pomieszczenia, pięknie udekorowanego o pudrowych ścianach. Tu jest taki porządek, zupełne przeciwieństwo mojego pokoju. Widać tu kobiecą rękę. Na ścianach wiszą zdjęcia. Od razu rozpoznaję na nich Emmę. Jest tak dziwnie podobna do mnie kiedy byłam mała. Nagle słyszę jak do salonu wpadają rozbawione siostry, a zaraz za nimi moja siostrzyczka.
-Cześć Olivia! -Emma rzuca mi się na szyję.
- No hej wam. - odpowiadam roześmiana.
-To co? jesteśmy już w komplecie, więc idziemy? - pyta Diana
-Dokąd? -pytam jak zawsze zacofana i zupełnie nie w temacie.
-Do wesołego miasteczka kochana. -Lily odpowiada na moje pytanie, po czym Emma łapie mnie za rękę i ciągnie w kierunku drzwi. Znam ją od wczoraj, a czuję że jest mi bliska jak moja siostra.
Nie do końca mogę skupić się na
drodze. Moje myśli zajmuje nieznajomy nadawca wiadomości.
Jaki Andi do cholery. Jedyne co przychodzi mi
do głowy to pomyłka, ale ten ktoś się nie zorientował? Dziwne to wszystko.
A może odpisać? Nie Zdecydowanie nie. Być może to jakiś
naciągacz?
Moje zupełne niezainteresowanie
rozmową zauważa Emma. Patrzy na mnie z uniesioną brwią i czeka aż dziewczyny
się oddalą. Pochłonięte rozmową nawet nas nie zauważyły.
- Co jest? - Pyta, a ja sama nie wiem co
odpowiedzieć "jest wszystko ok nie przejmuj się " to i tak nie
wyjdzie. - No Olivia, przecież widzę że ciągle bujasz w obłokach.
- Pokażę ci coś, ale cicho sza! - Odpowiadam
grożąc jej palcem. Kiwa głową na co wyjmuję z kieszeni mój telefon i pokazuję
jej esemesy od nieznajomego nadawcy. Czyta
je w pełnym skupieniu analizując ich treść słowo po słowie.
- Odpisz. - Mówi nagle, a ja patrzę
na nią jak na idiotkę. Uśmiecha się do mnie głupkowato, ale ja sama nie wiem co
o tym myśleć. -No proszę cię, pomyłka pomyłką, ale to może jakieś przeznaczenie?
- Dopowiada, ledwo powstrzymując się od śmiechu. Sama nie wytrzymuję i zaczynam
chichotać pod nosem. Ta dziewczyna jest głupia. Ale za to strasznie mnie do niej
"ciągnie".
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~