środa, 20 kwietnia 2016

Rozdział II



"-Hej Słonko to twoja wata cukrowa, dokładnie taka jaką lubisz.- powiedział z promiennym uśmiechem wysportowany blondyn.
-Jak ty o mnie dbasz, dziękuję. - Odpowiadam. Udajemy się w stronę karuzeli, tylko której? Przecież to wesołe miasteczko, tutaj karuzela karuzelę karuzelą pogania. Ale nie, wybrał tą największą. Jak ja kocham karuzele! A on to doskonale wie.
- No to wszystkiego najlepszego misiu.- Faktycznie dziś są moje urodziny. Na śmierć zapomniałam, ale on pamięta o wszystkim. Jest idealny, po prostu wymarzony! To spełnienie marzeń. Tak bardzo go kocham.
- Jejkuu dziękuję, nie musiałeś. Objął mnie w pasie i wziął na ręce. Idziemy tak przez cały plac, a ludzie patrzą się na nas jakbyśmy byli jakimiś kosmitami. Ale przecież to nic dziwnego że go kocham, prawda? I już prawie jesteśmy przed karuzelą, kiedy nagle zmienia kierunek i udajemy się w zupełnie nieznane mi miejsce. 
- Zaraz, dokąd mnie niesiesz? Myślałam że idziemy na karuzelę. - Mówię zdziwiona. Ale on bez odpowiedzi cmoknął mnie tylko w czoło i przyspieszył kroku. Doszliśmy na polanę, gdy powiedział do mnie:
-Wiem że nie lubisz niespodzianek, ale proszę cię, zaufaj mi i zamknij oczka.
-Alee...- Musnął nosem po moim policzku, przerywając mi i szepnął mi do ucha:
-Kochasz mnie?
-Przecież wiesz że tak.
-Więc zaufaj mi i ten jeden raz, zamknij dla mnie swoje śliczne oczka. - Po czym pocałował mnie. Nie mogłam mu odmówić, mimo że niespodzianki to mój "wróg". Z uśmiechem na twarzy spojrzałam na niego i spełniłam prośbę. Prowadzi mnie... gdzieś, nie wiem gdzie, nic nie widzę. -Teraz już możesz otworzyć oczy. -powiedział, a w jego głosie wyczułam dumę i zachwyt z siebie. Posłusznie podnoszę powieki, a widok który ukazuje się moim oczom, zapiera mi dech w piersiach. Stoję jak wryta i wpatruję się w...to. Chyba polubię niespodzianki! -I jak? - pyta po chwili wesoły chłopak. -Wiem, że zawsze chciałaś polecieć balonem więc...oto on.
-Jesteś najlepszy!! - krzyczę i ze szklanymi ze szczęścia oczami rzucam mu się na szyję. Chyba się tego nie spodziewał bo oboje upadamy na ziemię. Patrzę na niego chwilę i zaraz wybuchamy śmiechem.
-To co, idziemy? -pyta kiedy już się podnieśliśmy.
-No jasne! Ale czy ty umiesz tym sterować? -pytam trochę z niedowierzaniem.
-Nie. -odpowiada bez większych skrupułów, zaraz po tym jak wystartowaliśmy.
-Że co!? -krzyczę, a moje serce bije tak jakby miało za chwilę wyskoczyć mi z piersi.
-Oj przecież żartuję noo, umiem latać balonem, nie martw się. -uspokaja mnie i sprzedaje mi całusa w czubek nosa. Chwilę później jestem już o wiele spokojniejsza, on chyba wszystko umie. Nagle poczułam jak jego ciepłe dłonie obejmują mnie w talii, po czym obraca mnie i przyciąga do siebie. Stoimy w milczeniu, wpatrując się w siebie i nawet nie zorientowałam się kiedy nasze twarze tak się zbliżyły. Całe moje ciało przechodzi ciepły, miły dreszcz, a nasze usta dzielą już dosłownie milimetry i..."
-Kochanie, czas wstawać. -mówi do mnie, a ja z mieszanymi uczuciami, ale z uśmiechem na twarzy otwieram oczy. O dziwo widzę tatę. Nie mojego blondyna. 
-A gdzie jest...? -pytam trochę smutna, raczej sama siebie ale chyba tata słyszał moje pytanie bo patrzy się na mnie zdziwiony, jakby miał wybuchnąć śmiechem.
-Kto taki kochanie? -pyta z podejrzliwym uśmieszkiem.
-Nie, nie nikt tatusiu. - odpowiadam nieco zawiedziona.
-No dobra to ubieraj się, a ja wychodzę do pracy, w kuchni na stole czeka na ciebie śniadanko. -powiedział tata i poczochrał moje włosy, po czym udał się w stronę drzwi. -A i Diana chciała bym ci przekazał, że jak już dojdziesz do siebie to idź do domu sąsiadów. Dziewczyny będą tam na ciebie czekać. -dopowiada i wychodzi z mojego pokoju z uśmiechem. Siedzę zaspana na łóżku, bez żadnej myśli w głowie i jedyne co robię to wpatruję się w okno. Jakieś 5 minut później udało mi się z wielkim bólem wygramolić z łóżka. Udałam się do łazienki, by wykonać poranną toaletę. Zupełnie żywsza, wyszłam po kilkunastu minutach i wróciłam do pokoju w poszukiwaniu komórki. Każdego dnia zajmuje mi to zazwyczaj kilka minut ale dziś to będzie nico trudniejsze zadanie. Mój pokój wygląda jak istne pobojowisko. Zupełnie jakby przeszło przez niego tornado. Przewalam wszystko z kąta w kąt ale nigdzie ani śladu mojej komórki.
-Gdzie ona do cholery jest?! -krzyczę poirytowana sama do siebie i jak na zawołanie, słyszę dzwonek mojego telefonu. Tylko teraz pozostaje zasadnicze pytanie: Skąd on dochodzi? Biegam po pokoju, gdy nagle widzę wystającą z szafy torebkę, którą poprzedniego dnia miałam u Toma. Moja intuicja mnie nie zawiodła i znalazłam w niej telefon. Patrzę na wyświetlacz i oczom nie wierzę. Ale jak to! 15 wiadomości, 47 nieodebranych połączeń. Co ja wczoraj wyrabiałam? Zupełnie nic nie pamiętam. Schodzę na dół, by zjeść śniadanie, jest godzina 9:30. Przeglądam wiadomości, większość z nich, mają nadawców i wyglądają jakby pisały je małe dzieci. Ale to nic, powoli przypominam sobie wszystkie poznane wczoraj osoby.
Stan w jakim je ostatnio widziałam, wyjaśnia pochodzenie tych "hieroglifów". Moją uwagę przykuwa jednak jakiś nieznany numer, który jak widać dzwonił do mnie 10 razy w przeciągu godziny i wysłał mi 3 wiadomości. Jedząc naleśniki z nutellą (tata wie że je kocham *,*) zastanawiam się do kogo może należeć ten numer. Nic mi jednak nie przychodzi do głowy, więc postanowiłam przeczytać wiadomości od tej "nieznanej ninji".
"Hej kochanie, dlaczego nie odbierasz? Proszę cię oddzwoń jak tylko przeczytasz tą wiadomość."
Tak właśnie brzmi pierwsza z nich.
Kolejna: "Skarbie mam dla ciebie niespodziankę, ale musisz w końcu odczytać moją wiadomość na portalu. Kocham mocno ".
 Dziwne... Kto to może być? Została jeszcze jedna wiadomość. Może ona coś wyjaśni.
"Nie mam z tobą kontaktu od 2 dni, co się dzieje? Proszę odezwij się. Tak bardzo się boję. Twój Andiś"

No to już co nieco wiem. Autor tych wszystkich wiadomości to jakiś Andi, ale ja przecież do cholery żadnego Andiego nie znam. 
Jest sobota, nie będę zadręczać się jakimś niezrównoważonym kolesiem. Schowałam telefon do kieszeni spodni i skończyłam śniadanie. Jeszcze z grubsza sprzątnęłam w domku i poszłam do łazienki ogarnąć włosy. Przy okazji poprawiłam też makijaż i punkt 10:00 jestem już gotowa na nowy dzień. Zgodnie z prośbą Diany udałam się pod dom sąsiadów. Drzwi otworzyła mi wysoka, szczupła kobieta, o ciepłym, promiennym uśmiechu.
-Dzień dobry. Jestem Olivia. -mówię troszkę zawstydzona.
-Och, to ty jesteś Olivia. Jak miło mi cię poznać. Dziewczynki mówiły mi że mamy przesympatyczne siostry w sąsiedztwie. Jestem Celina, mama Lily i Emmy. -odpowiada kobieta, uśmiechając się do mnie ciepło. -Wejdź kochanie do środka, a ja już wołam do ciebie dziewczyny. Twoja siostra też u nas jest. Chyba złapałyście kontakt, co?
-Tak, pani córki są naprawdę miłe, świetnie się z nimi rozmawia i tak miło razem spędzamy czas.
- No dobra, przejdź do salonu a ja pójdę po dziewczyny. -mówi kobieta, po czym znika za drzwiami, prowadzącymi najprawdopodobniej na górę. Wchodzę do dużego, przestronnego pomieszczenia, pięknie udekorowanego o pudrowych ścianach. Tu jest taki porządek, zupełne przeciwieństwo mojego pokoju. Widać tu kobiecą rękę. Na ścianach wiszą zdjęcia. Od razu rozpoznaję na nich Emmę. Jest tak dziwnie podobna do mnie kiedy byłam mała. Nagle słyszę jak do salonu wpadają rozbawione siostry, a zaraz za nimi moja siostrzyczka. 

-Cześć Olivia! -Emma rzuca mi się na szyję. 
- No hej wam. - odpowiadam roześmiana.
-To co? jesteśmy już w komplecie, więc idziemy? - pyta Diana
-Dokąd? -pytam jak zawsze zacofana i zupełnie nie w temacie.
-Do wesołego miasteczka kochana. -Lily odpowiada na moje pytanie, po czym Emma łapie mnie za rękę i ciągnie w kierunku drzwi. Znam ją od wczoraj, a czuję że jest mi bliska jak moja siostra.
Nie do końca mogę skupić się na drodze. Moje myśli zajmuje nieznajomy nadawca wiadomości.
 Jaki Andi do cholery. Jedyne co przychodzi mi do głowy to pomyłka, ale ten ktoś się nie zorientował? Dziwne to wszystko.
A może odpisać?  Nie Zdecydowanie nie. Być może to jakiś naciągacz? 
Moje zupełne niezainteresowanie rozmową zauważa Emma. Patrzy na mnie z uniesioną brwią i czeka aż dziewczyny się oddalą. Pochłonięte rozmową nawet nas nie zauważyły.
 - Co jest? - Pyta, a ja sama nie wiem co odpowiedzieć "jest wszystko ok nie przejmuj się " to i tak nie wyjdzie. - No Olivia, przecież widzę że ciągle bujasz w obłokach.
 - Pokażę ci coś, ale cicho sza! - Odpowiadam grożąc jej palcem. Kiwa głową na co wyjmuję z kieszeni mój telefon i pokazuję jej esemesy od nieznajomego nadawcy.  Czyta je w pełnym skupieniu analizując ich treść słowo po słowie. 
- Odpisz. - Mówi nagle, a ja patrzę na nią jak na idiotkę. Uśmiecha się do mnie głupkowato, ale ja sama nie wiem co o tym myśleć. -No proszę cię, pomyłka pomyłką, ale to może jakieś przeznaczenie? - Dopowiada, ledwo powstrzymując się od śmiechu. Sama nie wytrzymuję i zaczynam chichotać pod nosem. Ta dziewczyna jest głupia. Ale za to strasznie mnie do niej "ciągnie".


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Witajcie :**

Szczerze? To okropnie podoba nam się ten rozdział! 

Więc teraz pytanie, do Was. Podoba się? Piszcie wszystko!

Co jak co, ale dłuższy jest ten rozdział o.O Same nie wiemy, jak to wyszło, ale cóż... 

Każdy by chciał mieć takie sny, jak nasza bohaterka, prawda? 

Do zobaczenia!

Madziu i Katrin

Ps. KOMENTUJCIE! 

I przepraszam, że tak późno zostawiam komentarze na Waszych blogach, ale nie mam zbyt wiele czasu dla siebie :( Chcę Wam powiedzieć, że czytam je na bieżąco (PRZYRZEKAM!) . 





niedziela, 3 kwietnia 2016

Rozdział I


- Tato! – Krzyczę,  jednak nie słyszę odpowiedzi. Powtarzam jeszcze jeden raz. Drugi. Trzeci.  Nie spotykam się z żadną odpowiedzią. Okropna cisza. Schodzę po schodach i od razu rzuca mi się widok leżącej na stole karteczki. Podbiegam szybko, biorę ją w swe dłonie i czytam jej zawartość.

Wyszedłem do pracy. Wrócę wieczorem. Nie martw się

Sama w domu? Tata znowu pracuje od rana do wieczora? Rzeczywistość powraca. I to szybciej niż mogłam przypuszczać.
Po śmierci mamy, tata większość swojego czasu zaczął poświęcać właśnie pracy. Wychodził wcześnie rano, a do nas wracał dopiero późnym wieczorem. Rozumiem, że było mu ciężko. Tylko, że w naszym domu stał się bardziej gościem niż jego mieszkańcem. Zdarzały się dni, kiedy go nie widywałam. Pomału zaczynałam odczuwać brak obojga rodziców.  Nie dość, że nadal nie pogodziłam się z odejściem mamy, to taty nie było obok mnie. Miałam wrażenie, iż praca była ważniejsza od nas. Inaczej tego zinterpretować nie mogę.
Za co ten świat, aż tak mnie każe? Chciałam zacząć tutaj nowe życie, a zaczynamy znów to samo. Gdybym chociaż przez moment wiedziała, że tak się to wszystko potoczy zostałabym w Berlinie. Tam mogłabym być przynajmniej bliżej mamy. A teraz? Dzieli nas okropna odległość, a zapewnienia ,,coś się zmieni’’ rozwiał wiatr. W mieście mojego dzieciństwa nie musiałabym siedzieć teraz w domu. Na pewno znalazłby się ktoś, kto wyszedłby ze mną na miasto.  Ruhpolding jest dla mnie obce.
Słyszę dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. Momentalnie wstaję i udaję się wzrokiem w stronę wejścia. Widzę w nim rozpromienioną Dianę. Co ją tak cieszy?  
Kręcę z niedowierzania głową i opadam na krzesełko. Siostra szybko do mnie podbiega i siada naprzeciwko mnie. Unoszę prawą brew do góry i czekam na jakieś wyjaśnienia jej zachowania. Nie zdarza się to często, aby przychodziła taka uradowana. Może znów się w kimś zauroczyła.
 - Możesz mi w końcu powiedzieć, o co chodzi? - Pytam trochę zdenerwowana zaistniałą sytuacją. Nic nie wiem. A tego nie lubię. Zawsze wolę być o wszystkim poinformowana. Nawet jeśli by to mnie bardzo zraniło.  -... Więc? - Ponownie pytam. Zrezygnowana mam ochotę ruszyć do mojego królestwa.
- Oj już ci mówię. - Zaczyna.  - Mamy po prostu super sąsiadów - Kończy, a ja nie wiem co o tym sądzić. Co ma na myśli mówiąc "mamy super sąsiadów". Jakiś mega przystojniak? A może po prostu starsze małżeństwo chcące nam pomóc?
- Czyli?
- To jakieś przesłuchanie? - Odpowiada pytaniem. - Jakbyś w końcu stąd wyszła to na pewno byś ich poznała. Ty jednak wolisz siedzieć w swoich czterech ścianach. - Muszę przyznać jej rację. Całe dnie przebywam w środku. Na dworze jest ciepło. Lepsze warunki do zwiedzenia tego miasta. - Dwie siostry. Jedna w twoim wieku, na pewno się zaprzyjaźnicie. - Dodaje z uśmiechem. Odwzajemniam gest i czuję, że to chyba ten moment "nowego życia". Tata wrócił dosyć szybko. Może godzina

osiemnasta nie jest dosyć wczesną, jednakże porównując jego poprzednie powroty jest duży plus. Po wspólnym posiłku szybko ruszyłam przygotować się na wieczorne wyjście. Cały dzień spędziłam w piżamie więc należy coś ze sobą zrobić.
Zakładam na siebie luźną białą bluzkę z napisem "Stay strong" i jasne dżinsy. Mój ulubiony zestaw. Leciutki makijaż i jestem gotowa. Diana jak zwykle potrzebuje o wiele więcej czasu. Uwielbia wyglądać perfekcyjnie i nie wyobraża sobie siebie poza domem bez idealnych loczków które tak kocha.  Z wyglądu jesteśmy jak dwie krople wody choć dzielą nas 2 lata, ale nasze charaktery są jak dzień i noc. Diana kocha sukienki, obcasy, koturny, bujne loczki, torebeczki, po prostu lubi wyróżniać się z tłumu. A ja? Ja stawiam raczej na dżinsy, trampki, wysoką kitkę, delikatny makijaż - jestem typem zwykłej dziewczyny, można by powiedzieć nawet, że jestem w pewnym stopniu chłopczycą.
 -Diana!? - Krzyczę przez drzwi łazienki za którymi od pół godziny siedzi moja kochana siostrzyczka. –Diana do cholery jasnej !? - Lecz odpowiedzi nadal nie słyszę. "Z pewnością zejdzie jej tam jeszcze kilka minut" myślę i zrezygnowana idę w stronę schodów na dół. Naglę słyszę dźwięk otwieranych drzwi, odwracam się i widzę moją siostrę w olśniewającej sukience.
 -Woow! Ślicznie wyglądasz! Ale to nowa sukienka, kiedy zdążyłaś ją kupić? - Mówię. Diana zaśmiała się jedynie pod nosem i uniosła na mnie swoje błękitne oczęta. Ale chwila! Co ja widzę?! Ten błysk, tak to to! Nie mogę w to uwierzyć! Jesteśmy w Ruhpolding nie całe dwa tygodnie a ona już zdążyła się zakochać! - A dla kogo ty się tak wystroiłaś kochana? - pytam z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Spojrzała na mnie krytycznie
- Dla nikogo. Po prostu chcę ładnie wyglądać, a swoją drogą też mogłabyś czasami wbić się w jakąś sukienkę. - Udaje być na mnie obrażona ale coś jej nie wychodzi i po chwili obie wybuchamy okropnym śmiechem.
-Dziewczyny!! - Krzyczy zaspany tata, wydaje się że właśnie przerwałyśmy mu jakiś idealny sen .
 -Przepraszamy tatusiu. - Mówię jednocześnie z Dianą. Jeszcze tylko ostatnie poprawki i jesteśmy gotowe.
Wychodzimy z domu, ale gdzie?
- Diana, gdzie my w ogóle idziemy?
- Oj zaraz się dowiesz. Poza tym dobrze wiesz że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - Ona uwielbia trzymać mnie w napięciu mimo, iż wie że nienawidzę niepewności i niespodzianek. Nigdy nie wiesz czego się spodziewać. Wolnym krokiem i w milczeniu zmierzamy w nieznanym mi kierunku. Z resztą nie znam tu nic oprócz naszego domu. I już chcę przerwać tę okropną ciszę, gdy nagle słyszę za sobą głos jakichś dziewczyn.
-Diana! - wołają dwie blondynki i biegną w naszym kierunku.
- Emma, Lilka! - Krzyczy Diana i podbiega do nich zostawiając mnie samą na chodniku. Nie wiem co ze sobą zrobić. Stać tu tak? A może iść do nich? Nie to głupie przecież nie będę przerywać im rozmowy. Moje rozmyślenia przerywa głos Diany, która razem z blondynkami jest już obok mnie.
- A to moja młodsza siostra Olivia, o której wam opowiadałam. - Przedstawia mnie dziewczynom.
- Cześć Olivia! Tak się cieszę, że w końcu mogę cię poznać. Mam na imię Emma. A to moja siostra Lilka. - Mówi jedna z blondynek i obie podają mi rękę. Odwzajemniam gest i już po chwili całą czwórką, z uśmiechami na twarzach już wiem, że kroczymy w stronę pięknego domu. Przed bramą czeka na nas wysoki, brązowooki brunet. Jest całkiem przystojny. Nic dziwnego że Diana chodzi rozanielona, od zawsze miała słabość do brunetów.
I oto kolejne zapoznanie. 
Wchodzimy do środka pięknie wyposażonego budynku o śnieżno białych ścianach, a wewnątrz było już kilka gości. Nawet nie przypuszczałabym że na "kilku minutowym wyjściu" jak to powiedziała Diana i do którego namawiała mnie dość długo, poznam tylu wspaniałych ludzi. Świetnie się tu bawię. To pierwszy raz od śmierci mamy kiedy jestem tak szczęśliwa. Ale wciąż nie mogę zorientować się co tak bardzo mnie cieszy.

Emma jest moją rówieśniczką. Od razu złapałam z nią najlepszy kontakt. Lili to raczej podobieństwo Diany. Chłopacy, imprezy. Dobrały się jak dwie krople wody. A chłopak w którym zadurzyła się moja siostra? Ma na imię Tom. Sympatyczny i bardzo miły. Oczywiście jest przystojny, lecz wydaje się zbyt spokojny. Przy Dianie chyba by za długo nie wytrzymał. Moja siostra to istne szaleństwo. On wolałby wyjść do kina, restauracji jednak ona natomiast do jakiegoś klubu. 

Ale czy przeciwieństwa się czasem nie przyciągają?



~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Hello!

Co prawda rozdział miał być w środę, ale iż Was bardzo kochamy jest dziś <3 A tak poważnie, to moja kochana współtwórczyni mnie do tego zmusiła. Jak wam się podoba? 

Chciałybyśmy Wam bardzo podziękować za tyle ciepłych słów pod prologiem! Nie spodziewałyśmy, się aż tylu komentarzy. I jak tu Was nie kochać?

Do następnego!

Katrin i Madziuu