poniedziałek, 4 lipca 2016

Rozdział V


-Tato?! Diana wróciła?! - Pospiesznie pytam na jednym tchu.
Długo nie słyszę głosu mojego taty, a ja coraz bardziej się niecierpliwię
-Proszę cię, przyjdź jak najszybciej do domu. - Mówi, a ja zauważam wystraszony ton jego głosu. Tego nie da się nie zauważyć. - Tam wszystko ci wytłumaczę
-Ponawiam pytanie, czy Diana wróciła?! - Czuję, że już zaczynam tracić panowanie nad sobą. Jeszcze moment i naprawdę nie wiem co zrobię.
- To nie jest rozmowa na telefon, skarbie! - Nieruchomieję. To coś poważnego? Cholera. Chcę wiedzieć wszystko tu i teraz!
- Tato! Do jasnej ciasnej! Co się dzieje!?
I znów cisza. Po co te tajemnice? Czy ten człowiek, nie może powiedzieć prawdy od razu?
Już nawet nie czekam na jego odpowiedź, tylko rozłączam się i łapiąc Emmę za rękę zaczynam biec w stronę domu. Całą drogę, zadaję sobie tylko jedno pytanie. Dziewczyna, która jest przeze mnie zmuszona do biegu, nawet o nic nie pyta. Posłusznie wykonuje to co ja. I to mi pasuje. Żadnych niepotrzebnych pytań.
Na całe szczęście, nie oddaliłyśmy się jakoś szczególnie daleko i droga przemija dosyć szybko. Wbiegając na naszą uliczkę już zauważam coś podejrzanego.
Wóz policyjny.
Patrzę na niego, a moje ciało natychmiast oblewa gęsia skórka. Czuję silniejszy uścisk dłoni mojej towarzyszki i to chyba jako jedyne motywuje mnie do pójścia dalej.
Z każdym kolejnym krokiem, oblewa mnie coraz większa dawka strachu.
Przecież nic jej się nie stało, prawda?
- Nic się jej nie stało... Nic się jej nie stało... - Zaczynam panikować. Powtarzam tą formułkę bez przerwy, jakby ktoś mnie zahipnotyzował. A pewnie i tak wyglądam. Patrzę w jeden punkt i powtarzam jakieś banalne słowa.
Przestaję, gdy czuję mocne szarpnięcie mojej ręki. Gwałtownie odwracam się w stronę Emmy, która patrzy na mnie ze zmartwieniem. W jej wzroku można zauważyć, jednak coś czego nie da się nazwać.
Złość przepełniona smutkiem?
Może tak to nazwać.
- Oli... - Zaczyna. - Dopóki tam nie wejdziesz, niczego się nie dowiesz, dlatego proszę cię, nie wymyślaj jakichś bredni. - Kończy, a jej głos jest tak stanowczy, że sama się trochę go boję. Dlatego odwracam się, ostatni raz przełykam ślinę i ruszam.
Tuż przy furtce znów się zatrzymujemy.
To nie z mojego powodu.
Zatrzymują nas krzyki biegnącej Lily. Zupełnie o niej zapomniałam...
- Możecie w końcu wytłumaczyć mi co się tu dzieje?! - Krzyczy ze zdenerwowania, jednak nie dziwi mnie to. Uciekłyśmy, zostawiając ją zupełnie samą.
Kiedy chcemy jej już wszystko wytłumaczyć, otwierają się  drzwi mojego domu. Wyłania się postać mojego taty. Jest wyraźnie smutny. I zaraz... czy on płakał!?
- Nareszcie jesteś - Mówi, jakby od niechcenia. Ta cała sytuacja jest po prostu nie do zniesienia.
- Powiesz mi w końcu, o co chodzi? - Oznajmiam dosyć spokojnie, lecz to tylko kwestia czasu.
- Diana miała wypadek...

Andreas


- Przemyślałem wszystko, o nas. Według mnie nie ma to sensu... To koniec - Czytam po raz ostatni i wysyłam. Może to i lepiej. Mogę w końcu zacząć normalnie żyć. Bez żadnej przeszkody. Mimo wszystko dręczą mnie wyrzuty. A może coś jej się stało?
Ugh...
- To wszystko jest naprawdę męczące.
Do tego nie mogę się skupić. Ciągle myślę co u niej, gdzie jest, czy wszystko  w porządku... Ale z drugiej strony może chłopaki mają rację, może ona nie jest dla mnie. Tak, tak napewno nie jest dla mnie, zresztą gdyby jej na mnie zależało chyba by się odezwała, nie? Nie wiem, nie wiem!! Mam już dość tych jej "foszków sroszków" i jak zwykle nie wiem kiedy ma tego foszka, przecież ja nawet nie mam zielonego pojęcia za co mogłaby go mieć, przecież mi nie powie, bo przecież "powinienem wiedzieć sam"... Przecież przecież bla bla bla. Chyba po woli zaczynam mieć jej dość, odzywa się tylko od czasu do czasu i to jeszcze wtedy kiedy czegoś chce. Koniec. Muszę o niej zapomnieć. Poza tym w mojej głowie od przypadkowego zderzenia w parku wciąż siedzi ta śliczna dziewczyna. Kuźdeee no teraz tak mega żałuję że do niej wtedy nie zagadałem, ahhh teraz sumienie nie da mi spokoju...
- Andreas, czy ty w ogóle słyszysz co ty gadasz? - Mówi do mnie Tom.
- Co? Ej czekaj, czekaj. Długo tu stoisz? - Pytam zdezorientowany.
- Wystarczająco długo by wiedzieć nad czym tak rozkminiasz stary, a tak na przyszłość, jeśli chcesz pogadać sam do siebie to nie krzycz na całą okolicę. - Mówi rozbawiony.
- Postaram się. - Odpowiadam z wymuszonym uśmiechem od ucha do ucha, ale chyba wyczuł że mój uśmiech wcale nie jest szczery.
- Dobra stary to ja coś ci powiem. Ta twoja "komputerowa miłość" wcale nie jest dla ciebie. Spójrz w końcu na tą sprawę racjonalnie. Olewa cie cały czas, ma w dupie za przeproszeniem to że się o nią martwisz, nie raczy się do ciebie odezwać, a pamięta o tobie tylko wtedy kiedy coś chce. Chłopie ogarnij się. Dobrze wiesz że to nie jest miłość i nigdy nie była i wbij to sobie raz na zawsze do tej twojej głupiej łepetyny!!
- Wiesz co? W sumie to chyba masz rację ale wcale nie musiałeś mnie uderzyć. - Odpowiadam, tym razem już ze szczerym uśmiechem na twarzy.
- No nareszcie wraca nasz Andreas, po tak długiej nieobecności, nawet nie wiesz jak się za tobą stęskniłem. Ale spójrz która godzina.
- Za 5 18:00.
- A czy szanowny pan chociaż pamięta co jest dziś o 18:00?
- Rzeczywiście! Przecież my mamy trening! Na śmierć zapomniałem!
- To co tak stoisz? Rusz dupe i lecimy do chłopaków!
Nie ma to jak przypadkowo wygadać się kumplowi. Nareszcie czuję że żyję. Sam po sobie czuję, że wracam do siebie i czuję że wraca stary ja. Nigdy nawet nie pomyślałbym że mogę sam za sobą tak się stęsknić...

Olivia

- Zaraz, co ty mówisz? - Pytam z przerażająco bladą twarzą. - Jak to miała wypadek?!?
-Olivciu, słonko to moja wina. Po tym jak wybiegła z domu najprawdopodobniej wpadła pod samochód a sprawca uciekł. Gdyby nie przypadkowy przechodzień, który znalazł ją na poboczu z tego co się dowiedziałem to jakieś 30 minut po zdarzeniu to nie wiadomo co by z nią było. Jej stan jest poważny. Być może będzie nawet potrzebny przeszczep... - Odpowiada równie blady, a ja czuję jak nogi się pode mną uginają i upadam wprost na Emmę. Całe szczęście dość szybko zorientowała sie co się dzieje i mnie złapała.
- Kurde Olivia! Chodź wejdziemy do środka. Lily pomóż mi.
- Em, ale jak to będzie potrzebny przeszczep? Nie tylko nie to, proszę! Przecież wiesz dobrze co było z moją mamą po tym nieszczęsnym przeszczepie! Em ja się tak strasznie o nią boję! A co jeśli będzie to co z mamą? Co jeśli stracę też i ją? Nie nie proszę tylko nie to!!! - krzyczę roztrzęsiona, a po moich policzkach ciągle spływa łza za łzą. Czuję jakby po moich policzkach po prostu płynęła jakaś rzeka.
- Olivia! Nie! Nawet nie masz prawa tak myśleć! Nawet tak nie mów! Wszystko będzie dobrze rozumiesz? Wszystko będzie dobrze kochana nie płacz, proszę... - słyszę łgający głos Emmy. Nie wiem co bym bez niej teraz zrobiła. Czuję że jest mi tak bliska. Tak bardzo bliska.
- Olivka, slarbie jadę do niej. Chcesz jechać ze mną? - Tym razem poznaję głos taty i momentalnie nieco się uspokajam.
-Tak pewnie tato jadę z tobą.
- Przepraszam, czy my też możemy jechać jeśli nie byłby to problem? - pyta Lily.
- Oczywiście że możecie, ale może najpierw zapytajcie mamę czy nie ma nic przeciwko.
- Już z nią nawet rozmawiałam i jak najbardziej zgodziła się. Poza tym Diana leży w szpitalu w którym pracuje mama więc dla niej to na pewno nie będzie problemem.
- W takim razie siadajcie do samochodu i jedziemy.
Droga minęła nam dość szybko i w milczeniu. Nikt nie był w stanie przerwać tej ciszy. Cały czas nie mogę dojść do siebie. Myśląc że moja ukochana siostra idiotka może potrzebować przeszczepu po prostu mnie mdli a przed oczami robi mi się ciemno. Tuż przy wejściu czeka na nas mama Emmy i Lily która bez słowa od razu zaprowadza nas pod salę Diany. Na widok siostry podpiętej do miliona aparatur, z bandażem na głowie i obitą twarzą łzy same napływają mi do oczy i nawet nie spostrzegłam się kiedy zaczęły płynąć po moich policzkach. Mało tego, nawet nie spostrzegłam się że trójka z którą tu przyjechałam również ma oczy zaszklone łzami. Chciałabym coś powiedzieć żeby ich pocieszyć ale nie umiem. Po prostu nie umiem tego zrobić tak jak Diana. To ona jest najlepsza w pocieszaniu ludzi. Nagle z pokoju obok wychodzi lekarz.
- Dobry wieczór panie doktorze, nazywam się Engel.
-Ah tak, dobry wieczór, mam rozumieć że to pan jest ojcem tej młodej damy która leży tu obok tak?
- Tak dokładnie. Panie doktorze proszę mi powiedzieć co z nią?
- No cóż, jej stan jest poważny... Jeśli narządy nie zaczną normalnie funkcjonować, niestety będzie potrzebny przeszczep.
Słysząc to, ponownie osuwa mi się grunt pod nogami. Przecież to takie niesprawiedliwe. Czym ona zawiniła?

Andreas

Trening jak trening. Znów to samo. Po raz kolejny, nie mogłem skupić się nad wykonywanym ćwiczeniem. Muszę do niej napisać!
Nie mogę się od niej uwolnić, to wszystko mnie po prostu przytłacza. Ja się chyba w niej za bardzo zadurzyłem.
Dosłownie.
Jej postać nadal pojawia się w moich snach, jednak nie jest już taką pierwszoplanową postacią.
Co ze mną?
Pytanie retoryczne.

,,Proszę Cię, porozmawiajmy!''

Nie mogę się powstrzymać, od wysłania tej jednej wiadomości. Czemu ja sobie jej po prostu nie odpuszczę? Dlaczego nie potrafię zacząć normalnego życia?
Czekam cały czas na tą cholerą odpowiedź. Na jedną głupią wiadomość, która pozwoli mi chociaż trochę uspokoić swoje myśli. A jeśli coś jej się stało? Ktoś ją porwał, czy coś?

- Andreas teraz ty! - Słyszę głos wołający mnie na skocznię i momentalnie odkładam telefon tym samym powstrzymując się przed pokusą wysłania tego cholernego SMS'a.
- Andreas pospiesz sie! Nie będziemy na ciebie czekać!
- Już idę spokojnie, już.
Widzę że naszą małą rozgrzewkę i ćwiczenia zdążyli zakończyć beze mnie, no cóż nie ma co się dziwić, teraz czas na serię skoków próbnych może nareszcie coś mi się uda, w końcu to to co kocham i to w czym jestem dość dobry. Udaję się na belkę, przyjmuję pozycję i na znak ruszam. Ale w tym momencie serce mi stanęło. Widzę ją czy tak mi jej brakuje że mam już jakieś zwidy? Ona tam stoi. Ale czy to naprawdę ona?

Tom

- Andreas! Nic ci nie jest?! Halo słyszysz mnie?! Andreas!? - krzyczę zdenerwowany i przerażony do przyjaciela leżącego na ziemi. Wygląda jak trup.
- Co sie stało? - nadbiegają moi kumple a zaraz za nimi ratownicy medyczni.
- Co mu się stało? - pyta jeden z nich.
- Nie wiem musiał się zagapić, zamyśleć czy coś bo zwyczajnie nie wybił się z progu i lunął na ziemie zupełnie jak trup, blady jak ściana. - odpowiadam drżącym głosem, po czym ktoś odsuwa mnie od przyjaciela.
- Dobrze zabieramy go do szpitala. Szybko, zróbcie przejście. - Słyszę i bez zastanowienia stwierdzam że muszę tam jechać z nim. Mimo sprzeciwu lekarza i tak uparcie siadam do karetki bez najmniejszego zamiaru jej opuszczenia prędzej niż pod samym szpitalem. Lekarz uległ i zgodził się na to bym pojechał. No w końcu musiał to zrobić, nie miał innego wyjścia bo ja i tak nie zostawiłbym w tym momencie mojego kumpla samego.




      *-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*

Skarby z całego serduszka przepraszam w imieniu swoim i Kasi za to okropne opóźnienie, rozdział miał pojawić się jeszcze w czerwcu ale wtedy jeszcze te ostateczne poprawki na jak najlepsze oceny i średnie ale się opłacało. Wiem dobrze że nas uwielbiacie i wybaczycie to spóźnienie i za brak aktywności na waszych blogach. Też was kochamy :*.
I życzymy udanych wakacji.
Buziole :* 

12 komentarzy:

  1. Cześć!
    Oczywiście, że nie zapomniałam o Was...
    Podejrzewam ze Andi spotka swoją ofiarę w szpitalu i dopiero się zacznie impreza. Już nie mogę się doczekać.
    Mam nadzieję, że z Dianą wszystko w porządku. Że jednak nie będzie trzeba przeszczepu. A jak już się tak nieszczęśliwie złoży, to że wszystko pójdzie dobrze.
    Czekam niecierpliwie na kolejny 😃
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka, jestem i to prawie nie spóźniona!
    Jakbym mogła o was zapomnieć, co wy. To wręcz niemożliwe!
    Matko, co tutaj się wyprawia Diana w szpitalu teraz Andi..Przeszczep potrzebny Diania, nie straszcie mnie dziewczyn!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej hej:*
    Ja też nie zapomniałam:)
    O rajuśku, mam nadzieję, że z Dianą wszystko będzie dobrze, bo przecież inaczej nie może być, prawda? Prawda?
    Ohh nie trzymajcie długo w niepewności! Czekam na kolejny!
    Buźka:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział! Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku !
    Zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem ;)
    O was się nie da zapomnieć! O czymś tak wspaniałym zwyczajnie nie można zapomnieć! ;))
    Teraz konkrety.. tu ma być wszystko w porządku! Z Dianą i w ogóle, bo was znajdę, obiecuję!
    Dajcie szybko kolejny, bo nie można wytrzymać :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej! :D
    Tęskniłam i mówię to całkiem, całkiem serio. ♥
    Ależ porobiłyście...
    Rozdział niesamowicie mi się podoba, ale jest też bardzo smutny...
    Przykro mi z powodu Diany... Jeśli ten przeszczep jest naprawdę bardzo potrzebny to niech do niego dojdzie jak najszybciej i niech wszystko pójdzie zgodnie z planem... Lubię tę dziewczynę i nie chciałabym, żeby stało jej się coś złego... :(
    Z niecierpliwością wyczekuję kolejnego! :)
    Buźka ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem!
    Kurczę, nawet nie wiecie, jak się stęskniłam za waszą historią ^^ Świetny rozdział! Szkoda tylko, że taki smutny...
    Mam nadzieję, że z Dianą będzie jednak wszystko dobrze, bo na razie nie wygląda to za różowo. Biedna dziewczyna. Jak coś się przyczepi, jakieś paskudztwo, to koniec :( Ma być dobrze, innej wersji nie przyjmuję do wiadomości, rozumiemy się? :D
    Czekam, weny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy wy chcecie zabić moje nerwy???!!!!????//
    Tak jestem, chwała mi , że w tym zabieganiu znalazłam w końcu to jedno z ulubionych opowiadań. Nawet nie wiecie jak bardzo tęskniłam i jedna proźba i groźba : NIE RÓBCIE TEGO WIĘCEJ bo coś się stanie.
    Biedna Diana, oby wyszła z tego. I ten przeszczep. Myśle, że bedzie zwiazany z Andim. Jeszcze tego w szpitalu nie było ;<
    ehhhhh czekam na kolejny ;****
    weny i buziaczki ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapomnieć o was? W życiu! Cieszę się z powrotu i z kolejnego rozdziału. :D
    Ale troszeczkę smutno... No jak to tak, żeby zrobić wielki come back i od razu zasmucić ludzi, co? Grrr! W każdym bądź razie, i tak mi się podoba. :) Mam nadzieję, że z Dianą będzie wszystko dobrze. Ma być, zrozumiano? :D
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  10. O rany, dlaczego ja zawsze muszę pojawiać się z takim opóźnieniem? A tu taki rozdział czekał na mnie?
    Dziękuję, że dałyście znać i jeśli to nie problem, to będzie mi miło, gdy będziecie informować mnie nadal o nowościach :-)
    Co do rozdziału... Porobiło się. Myślałam, że na wypadku Diany się skończy, a tu jednak nie. Jeszcze Andreas doznał jakiegoś przywidzenia, czy co on tam w ogóle zobaczył? Szaleństwo! Oby się to źle nie skończyło.
    Taka uwaga: "oblewa gęsia skórka", "oblewa mnie coraz większa dawka strachu" - nie za dużo tego oblewania? I czy gęsia skórka może oblewać kogoś?
    "Za 5 18:00" - ten zapis mi się nie podoba
    Dobra, już się nie czepiam.
    Fajnie, że wróciłyście.
    Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. nie, spokojnie, nie zapomniałam o Was! jeju, brakowało mi rozterek naszych kochanych bohaterów!
    rany boskie, Diana! jak to wypadek¿¿¿ jaki przeszczep do jasnej ciasnej¿¿¿¿
    jeny, jak dobrze, ze Olivia ma kogoś takiego jak Emma, bo sądzę, ze ciężko by było jej to ogarnąć, jak sam ojciec jest w ciężkim stanie emocjonalnym... Welinga, preprowadzenie inteligentnej rozmowy z samym sobą to zadanie nie dla Ciebie XD Tom ma rację i w końcu zmądrzał, kończąc tę znajomość, alleluja! brawa dla tego pana!
    WELINGA, CIENIASIE
    jeszcze brakuje, aby coś Tobie się stało ;;; ale w sumie mam wrażenie, że w szpitalu spotka pannę, z którą się zderzył(i czemu mam wrażenie, że to Oli? XD)
    czekam na kolejny, buźka!

    OdpowiedzUsuń